Trochę muzyki...

środa, 7 września 2011

"Diabeł ubiera się u Prady"

Reżyseria: David Frankel scenariusz: Don Roos, Aline Brosh McKenna muzyka: Theodore Shapiro zdjęcia: Florian Ballhaus produkcja: USA gatunek: dramat, komedia w rolach głównych: Meryl Streep (Miranda Priestly), Anne Hathaway (Andrea 'Andy' Sachs), Emily Blunt (Emily Chalton), Stanley Tucci (Nigel), Adrian Grenier (Nate) 
 
"Diabeł ubiera się u Prady " to film oparty na powieści Lauren Weisberger. Lauren poznała świat ludzi mody pracując jako asystentka naczelnej "Vogue". Wykazała się niezwykłym zmysłem obserwacji. Nic dziwnego, że jej książka stała się bestsellerem. Andrea Sachs (Anne Hathaway) jest dziewczyną z prowincji świeżo po studiach dziennikarskich, która pragnie rozpocząć pracę, najlepiej w magazynie "New Yorker", ale idzie na rozmowę kwalifikacyjną na posadę drugiej asystentki do czasopisma o modzie „.Runaway”. Mimo, że kompletnie się na tym nie zna, a wszyscy śmieją się z jej ubioru, postanawia spróbować. Ta praca może otworzyć jej drogę do wielkiej kariery... Świata, do którego wkracza Andy nie da się z niczym porównać. Tu „klikaczki” stukające obcasami, przemierzając wypolerowane posadzki, jak nazywa je Andy czyli dziewczyny z Runwaya są niewolnicami mody, jadają rzadko, by nie przytyć, bo dziewczyna o rozmiarze 38 to dla nich grubaska. Owe panienki dziękują losowi, że zetknął je z Mirandą (Meryl Streep), którą nazywają pieszczotliwie smoczycą, a która wręcz sadystycznie znęca się nad podwładnymi, budząc przerażenie i niekłamany podziw. Miliony dziewczyn dałoby się pokroić za taką pracę - powtarzają wszyscy w kółko. Zakochana w swym narzeczonym Andy będzie musiała zweryfikować poglądy na życie. I tak zaczyna się opowieść o biednej dziewczynie, która zdobywa wymarzoną pracę i zaczyna wspinać się na szczyty.
Meryl- finezyjność, z którą ona przedstawiła Mirandę jest nie do pominięcia! Uwielbiam te gesty, które Meryl stosuje, aby uwypuklić dane cechy osobowości, jak przewracanie oczami, czy zbywanie kogoś jednym ruchem ręki. Te gesty są bardzo wyraziste, tak samo jak wyrazista jest Miranda. Miranda jest postacią karykaturalną, a Meryl idealnie wpisała się w tą konwencję, poprzez gesty i komizm, ale jak dla mnie to Miranda balansuje pomiędzy tragizmem, a komizmem. I to tragizm do mnie uderzył podczas doglądania tego filmu. Meryl świetnie obroniła Mirandę, Scena kiedy Miranda żali się Andy, że kolejny raz się rozwodzi, na prawdę wzbudza litość, zrobiło mi się jej żal, dokładnie tak jak Andy, przez kilka chwil Miranda pokazała ludzką twarz, a nie twarz zimnej ryby i bezwzględnej idącej po trupach szefowej. Meryl zagrała ten moment do bólu prawdziwe, majstersztyk, mistrzostwo świata. Majstersztykiem jest też początkowa scena w windzie i mistrzostwo wyczucia pewnego rytmu ( Miranda podnosi głowę, Miranda prostuje głowę, Miranda patrzy w bok, Miranda ściąga okulary, Miranda wychodzi z windy) i wszystko zrobione w tym samym tempie, coś nieprawdopodobnego szok!
Anne Hathaway-czyli Andrea. Co mnie najbardziej drażniło w Andrei to np: pierwsza scena, która ukazuje obraz dziewczyny zdeterminowanej, silnej i odważnej, chcącej zrobić karierę w dziennikarstwie (pierwsza scena w filmie z Mirandą - rozmowa kwalifikacyjna), to dlaczego później płacze przed Mirandą? Dalej, bardziej uwypukliłaby determinację Andrei właśnie poprzez nie wpadanie w panikę i nie poniżanie się przed Mirandą. Dla mnie Hathaway nie wykorzystała do końca potencjału tej postaci. Andrea jest za mało wyrazista jak na mój gust. Zabrakło mi u Hathaway konsekwencji , jeśli chodzi o kierunek, w którym poszła. Gra aktorska niby w porządku, emocje dziewczyna oddaje dobrze, przekonująco, jednakże w ogóle nie różnicuje środków wyrazu. Ale jest młoda, z czasem się wyrobi.
Emily Blunt- bardzo dobrze wcieliła się w swoją rolę, mocną kreską zarysowała swoją postać, choć nie szarżuje na ekranie, jest taka jak powinna być.
Stanley Tucci- to mistrz drugiego planu, może niezbyt przystojny, ale aktorstwo to nie tylko twarz, ale przede wszystkim talent. A talent Tucci ma na prawdę wielki.
Adrian Grenier czyli Nigel – nie wiem, co napisać, gdyż to jedyny film, w którym widziałam tego aktora, ale podobał mi się Nigel przez niego stworzony.
Jeśli chodzi o końcowa scenę filmu, to myślę, że każdy widz może ją rozumieć na swój własny sposób... Ja uważam, za nieprawdopodobne, nie możliwe, by któraś z dziewcząt rzuciła taką pracę i zaprzepaściła wielką karierę. A Andy to właśnie zrobiła i to jest zaskoczenie filmu, który na początku wydawał mi się do bólu przewidywalny. Ale możemy też myśleć, że fakt iż Andrea zostawiła Mirandę, mogło sprowokować Mirandę do przemyślenia jej tezy "Everybody wants this. Everybody wants to be us", czy aby na pewno milion dziewczyn zabiłoby aby dla niej pracować?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz